BIOGRAPHY

Monika Lisiecka – graduated with distinction from the Academy of Fine Arts in Poznań, Poland, in two disciplines: photography and graphic arts. After studying for two years she was assistant at the Studio of Advertising Photography at the Academy. At that time she was also manager of „Naród Sobie” Gallery at the Polish Theatre in Poznań. In 2005 she founded M&G Studio, where she has been living and working until now. In her creativity as a photographer she goes by her motto „there are not bad models, only bad photographers”. Monika is well known from her „Musical Journey” project on which she has been working since 2004. It is a series of black and white photos taken of world-class musicians during their concerts and private sessions. The artist’s portfolio is also full of different series of graphics which comment on our present-day reality. Those artworks are displayed in limited series by the artist and galleries. Acclaimed portraitist often deals with fashion photography and M&G Studio increasingly engages in design projects. An example might be the design of the jewellery collection „McQueen by My Hearts” which was presented at individual exhibition at YES Gallery, individual wallpaper design for Opcja Club, the placement „Anforline” graphics into design of „Montana tables” Grid Salution or T-shirt design prepared especially for charity project „For Zuza”.

.

Monika Lisiecka – Absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Z wyróżnieniem uzyskała dyplom w dwóch kierunkach – fotografii i grafiki warsztatowej. Po ukończeniu studiów przez dwa lata była asystentką na Akademii Sztuk Pięknych w studiu Fotografii Reklamowej. W tym czasie prowadziła również galerie „Naród Sobie” w Teatrze Polskim w Poznaniu. W 2005 roku założyła M&G Studio gdzie mieszka i pracuje do dziś. Fotografka kierująca się w swojej twórczości dewizą „Nie ma złych modeli, są tylko źli fotografowie” znana jest między innymi z realizowanego od 2004 r. cyklu fotografii „Musical Journey”, w którym na czarno-białych fotografiach z koncertów oraz sesji prywatnych portretuje muzyków światowego formatu. Oprócz tego artystka posiada w swoim portfolio różnorodne pod względem tematycznym cykle grafik komentujące współczesną rzeczywistość, które w limitowanych autorskich seriach sprzedaje indywidualnie lub w galeriach. Ceniona portrecistka zajmuje się również fotografią modową, a działalność M&G Studio coraz bardziej otwiera się w kierunku designu. Przykładem może tu być chociażby wykonana kolekcja biżuterii „McQueen by My Hearts”, która była prezentowana podczas indywidualnej wystawy w Galerii Yes, autorski projekt tapet dla Clubu Opcja, wpisanie grafik „Anforliny” w projekty stolików „Montany” Grid Salution, oraz projekt T-shirtów przygotowanych specjalnie na akcję charytatywną „Dla Zuzy”.

ON PHOTOGRAPHY

Ossification of a picture full of emotions of the seconds… it will emit its own charm long after the event. An incident. The eye and the motif are facing each other ruffled in silence. Nervous tension makes it work fast. Sometimes sharpened eye makes the hand behave impulsively, sometimes it makes it hold its breath until the goal has been achieved. A good picture, a reflection on water of my true self, or of myself on loan in me is the goal. There is no inner voice, there are only outer visual orders, illuminations and flashes, a willingness to share. First I steal them, then these little limitations caused by everything around steal me. Moving swiftly through paused and released pictures, I am being watched by them. Impulses make me react, some will not have a chance to flee a creative creature of right and wrong decisions. Black-and-white, absolute and self-sufficient space in itself lives its own life in these halftones. Humbleness towards this miracle makes it easier to distance oneself from the art of having a good print. The pursuit of time, of speed that is slower than light is a loosing battle. Recording both right and not so right moments is like scraps and cuttings torn off in moments of such and such existence. Inwardly anxious and insatiable monster feeding on pictures constantly wants more and more. Sweet photograms as a dessert for subconsciousness… Ever visible light in eye is gathering its fans… Greedy black mixes with white, they are not fighting anymore; sleeping, they have sat down on atoms. Searching, hunting, cleaning out, and it is all because of it, and I am the victim. To give up and take part in these unique relations is more of a blessing than a torment, even more so that somewhere there I and me and myself orbit around my true self. The way of thinking and sympathetic response from the universe are two crucial jurors in this case with no audience. Conscious set of genetically, socially and dietary determined features… decides instead of me. This defining the time and space, a straight formula for curved I, sinks in the hole. Its reflection is just a rectangle. It looks at itself in many things and stories with fear of Medusa and admiration of Narcissus. Life’s life, it adds the rest which is usually black and white. To write without thinking, to loose one’s parrots… is more than less than sense. To outsmart the thoughts, but never to outrun time, the sense of being lost counted in seconds… In one square Cosmic Loneliness suspended in impersonal vacuum is talking to Hope. The end. Neither is right.

Monika Lisiecka

O FOTOGRAFII

Skostnienie obrazu naładowanego emocjami sekund… będzie on emitował swoim własnym urokiem długo po zdarzeniu. Zajście. Oko i motyw, stoją naprzeciwko niemo napuszone. Nerwowość tego spotkania powoduje że pracuje szybko. Wyczulone oko działa na rękę czasami impulsywnie, a czasami każe jej wstrzymać oddech do celu. Celem jest dobre zdjęcie, odbicie źródlane własnego ja, albo ja zapożyczonego we mnie. Nie ma wewnętrznego głosu są tylko zewnętrzne nakazy wizualne, olśnienia i błyski, chęć podzielenia się. Najpierw ja kradnę później kradną mnie te małe ograniczenia wywołane przez wszystko do-okoła. Prześlizgując się przez obrazy zatrzymane i puszczane zostaje sama przez nie obserwowana. Impulsy każą reagować, niektóre już nie umkną przed zwierzakiem twórczym właściwych i błędnych decyzji. Czarno-biała przestrzeń sama w sobie skończona i samowystarczalna żyje własnym życiem w tych półtonach. Pokora wobec tego cudu ułatwia zdystansowanie do sztuki posiadania dobrej odbitki. Pogoń za czasem prędkością mniejszą niż światło z góry skazana na niepowodzenie… Rejestracja tych chwil właściwych i mniej, jak skrawki i wycinki pourywane w momentach takiej a nie innej egzystencji. Wewnętrzny niepokój i niedosyt potwora żywiącego się obrazami, wciąż chce więcej i więcej. Słodkie fotogramy na deser podświadomości… Światło w oku zawsze zauważalne gromadzi fanów… Zachłanna czerń miesza się z bielą, już nie walczą, uśpione przysiadły na atomach. Poszukiwanie, łowienie, czekanie w tym ogromie za każdym razem powoduje definiowanie, kreowanie, ogołacanie, a wszystko przez nią, a ja ofiarą. Poddawać się i uczestniczyć w tych unikalnych relacjach to więcej błogosławieństwo niż udręka, tym bardziej, że gdzieś tam ja i ja i ja orbituje wokół ja. Sposób myślenia i przychylność kosmosu, dwie najważniejsze ławczynie tej sprawy z zagubioną publiką. Świadomy zespół cech uwarunkowanych genetycznie, społecznie, dietetycznie… decyduje za mnie. To wyznaczanie czasu i przestrzeni, prosta formuła zakrzywionego ja, topi się w dziurze. Jego odbicie to tylko prostokąt. Przegląda się w wielu rzeczach i historiach ze strachem Bazyliszka i zachwytem Narcyza. Życie jak życie dopowiada resztę przeważnie czarnobiałą. Pisać bez zastanowienia. gubić swoje papugi… to coś więcej niż coś mniej niż sens. Przechytrzyć myśli, ale nigdy nie prześcignąć czasu, zagubienie odliczane w sekundach… Kosmiczna Samotność zawieszona w bezosobowej próżni rozmawia z Nadzieją w jednym kwadracie. Koniec. Żadna nie ma racji.

Monika Lisiecka